Mam ostatnio problem z wyborem serów. Po prostu zaczynają się serowarskie schody do których zaliczyć można brak dojrzewalni (mam tylko małą lodówkę) oraz brak prasy. Lodówki większej nie kupię, choć właściciel mieszkania pewnie by się z tego ucieszył, natomiast o prasie pomyślę.
A tymczasem postanowiłem zrobić ser feta. Jest to ser bałkański robiony tradycyjnie z mieszanki mleka owczego i koziego. Ja użyłem mleka z mlekomatu od braci Bonifratrów (niech Bóg ma ich w swojej opiece).
Jako inspiracja posłużył mi post na blogu Klaudyny Hebdy. Bardzo sympatyczny blog - polecam. Dużo zdjęć, fajnie napisany. Poniżej przedstawię moją interpretację. Do dzieła!
Co będzie potrzebne?
- 3 litry mleka tłustego
- łyżka jogurtu naturalnego
- pół łyżeczki soli
- podpuszczka
- forma do sera
- coś do sprasowania sera
Następnie dodajemy podpuszczkę i czekamy około godziny do momentu aż utworzy się skrzep o konsystencji galaretki. Musi on kroić się gładko, odchodzić od ścianek, po lekkim nacięciu powinno być ono wyraźnie widoczne a serwatka powinna zaczynać się oddzielać od skrzepu. Ogólnie rzecz biorąc musicie zrobić kilka serów, żeby rozpoznać dobry skrzep. Jeżeli skrzep nie będzie odpowiedni należy czekać tak długo aż będzie dobry. Tutaj ważna jest cierpliwość. Jak mówią, pośpiech potrzebny jest przy łapaniu pcheł a na pewno nie przy produkcji sera.
Kroimy na kawałki 3,5-4 cm, czekamy 20 minut. Możemy delikatnie mieszać, ażeby skrzep bardziej się obsuszył. Po tym czasie wylewamy całość na durszlak przykryty gazą, czekamy aż skrzep obcieknie i wieszamy go na kilka godzin to dalszego suszenia.
Kiedy już przestanie kapać z niego serwatka przekładamy skrzep z gazą do formy i obciążamy wagą 5 kilogramów.
Hola hola pomyślicie, skąd ja mam wziąć formę i prasę? Jest to pewien kłopot przyznaję. Formy profesjonalne są bardzo drogie. Dla mnie zbyt drogie na tym etapie. Musimy zatem przygotować sobie formę sami. Najlepiej użyć do tego plastikowego pojemnika po żywności. U mnie sprawdził się pojemnik po ogórkach małosolnych. Trzeba go umyć i podziurawić od dołu i z boku.
Problem jest też z prasą. Niewątpliwie muszę sobie taką prasę zakupić i jak tylko to zrobię to zaraz poinformuję Was o tym na blogu. Tymczasem musiałem użyć prasy zastępczej czyli pomiędzy szafkę kuchenną a formę wstawić przedmiot, który naciska na ser od dołu i szafkę kuchenną od góry. Taka moja domorosła prasa.
Prasujemy sobie zatem taki ser całą noc. Rano wyjmujemy, kroimy i wkładamy do solanki. Jak zrobić solankę pisałem w poście o serze korycińskim. Mój ser był chyba trochę za miękki. Prasa przestała w nocy działać, bo ser się skurczył. Powinienem był wtedy wstawić dodatkowy klin, ale niestety wtedy spałem... Trzymamy taki ser w solance 4-5 dni.
Przed podaniem należałoby wypłukać w wodzie z nadmiaru soli, bo może być obrzydliwie słony. Zaryzykowałbym też ze zrobieniem solanki z mniejszą ilością soli.
Poniżej jak zwykle krótka fotorelacja.
Ser podobny do innych - jednakże to feta. |
Relaks w solance. |
Smacznego.
Jadłabym, a w zasadzie to bym pożarła tą fetę, bez oglądania się na nic i nikogo :)
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję za komentarz. Jednak ktoś to czyta, choć ja piszę to bardziej dla siebie. Ale bardzo dziękuję. Sery są fajne.
OdpowiedzUsuńTak czyta :D O dojrzewalni sam myślę, ale to baaardzo odległa perspektywa. Natomiast kwestia prasy jest jak najbardziej w zasięgu reki. Znalazłem ostatnio dwa rozwiązania. Do samodzielnego wykonania, sprawdzone przez autorkę bloga, która ten sposób podaje: http://wposzukiwaniuslowlife.blogspot.com/2014/11/prasowanie-sera.html. Drugim jest zakup małego urządzenia, takiego "na początek" w jednym ze sklepów internetowych. Koszt to 90,00 złotych. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie zakupiłem prasę. Popularną, holenderską. Niebawem będzie wpis na blogu. Jak dla mnie ta prasa jest niedopracowana, chyba lepiej zrobić prasę samemu, nie jest to skomplikowane i może nawet mi się uda, choć do Adama Słodowego mi daleko:)
OdpowiedzUsuń